W tegorocznym konkursie BLOG ROKU 2014 można zgłosić również wybrany tekst. Z zaciekawieniem przeczytałam już kilka, niektóre znakomite, wstrząsające, dziwne, inne po prostu denne. No ale nie ja będę je oceniać
Pewna blogerka np: zgłosiła tekst o mieszkaniu ze sobą przed ślubem. Autorka twierdzi, że młodzi ludzie mieszkając ze sobą przed ślubem testują siebie nawzajem zupełnie jak sprawdza się produkty, które – jeśli nie będą nam odpowiadały – można po prostu oddać.
Życie na próbę.
Tekst ten mówi o przyzwyczajeniach młodych ludzi, wynikających z możliwości spróbowania produktu, sprawdzenia go, a następnie oddania go, co zostaje przenoszone na inne sfery życia, w tym także na budowanie relacji i związku.
Nie rozumiem jak osoba młoda (sądząc po zdjęciu) może zrzędzić w internecie na innych młodych ludzi że są JACYŚ. Takich rzeczy to spodziewałabym się raczej po starszym pokoleniu. Poza tym wkurza mnie już wartościujący tytuł i skrót artykułu, z którego wynika że każda para zamieszkująca ze sobą przed ślubem sprowadza swojego partnera do przedmiotu, który się testuje. Moim zdaniem jest to bardzo niesprawiedliwe.
Temat wspólnego mieszkania przed ślubem jest wałkowany na wszelkich forach i blogach, a moim zdaniem w ogóle nie ma o czym mówić. Jeśli para jest ze sobą i traktuje związek serio (a nawet jeżeli nie), to czemu miałaby ze sobą nie zamieszkać. Przed ślubem, przed dzieckiem czy przed randką numer 146?
Poza tym niektórzy ślubu w ogóle nie planują. No ale dla osób piszących takie teksty jest to rzecz nie do pomyślenia. W końcu branie ślubu jest traktowane za pewnik, graniczną datę życia. Jest tylko życie przed ślubem. I życie po ślubie. Każde obwarowane szeregiem wytycznych. Smutne.
Ostatnia kwestia o której muszę wspomnieć przy okazji tego całego testowania. Co to w ogóle za podejście, żeby związek traktować jako test? Jeżeli tak jest to już samo chodzenie na randki przed ślubem jest testem, a zatem to oburzające!
Jeśli macie ochotę przeczytać cały tekst, zerknijcie na stronę BLOG ROKU 2014, gdzie jest zgłoszony. Ja z autorką w ogóle się nie zgadzam i moim zdaniem tekst nie ma najmniejszych szans w konkursie. Wychodzę jednak z założenia, że warto czytać opinie osób niezgodne z naszymi poglądami, bo jest to po prostu kształcące
Twoje zdanie ma znaczenie! Zapraszam do dyskusji w komentarzach
24 komentarzy do "O mieszkaniu ze sobą PRZED"
Aż z ciekawości looknęłam na ten tekst i fakt że jest słaby. Takie blogi prowadzą osoby o pewnych poglądach i wiadomo że do kogoś tam trafiają. Ale żeby zgłaszać do konkursu? To już jest niezdrowe samozadowolenie 😀
A Ty zgłaszasz jakiś tekst z bloga?
No to jeszcze zrobiłam reklamę 😉
Co do tego zgłoszenia, to tekstu nie planowałam. Nie sądzę, żeby jakiś był tak świetny aby się wybić, chociaż patrząc na poziom to kto wie 😉
Zgłoś, co Ci szkodzi Ja na Ciebie zagłosuję 😀
Poruszyłaś kontrowersyjny temat i zaraz zleci się pewnie chmara obrońców czystości.
Z moim partnerem jesteśmy razem ponad 5 lat z czego 2 lata wspólnego mieszkania. Nadal jesteśmy szczęśliwi bo po prostu się kochamy! Nie ma tutaj mowy o jakimś testowaniu się. Ktoś kto patrzy w taki sposób jest chyba nieszczęśliwym człowiekiem.
Pozdrawiam i życzę dużo miłości
Dziękuję bardzo za komentarz. Musiałam odnieść się do tego tekstu, ponieważ wartościowanie ludzi na: tych, którzy na zimno testują partnera mieszkając z nim przed ślubem i tych uczuciowych – niemieszkających razem bardzo mi się nie spodobało.
Jeśli będzie fala hejtu to trudno. Liczę jednak na dyskusję na poziomie
Również pozdrawiam
Cześć! Jestem współautorem bloga, o którym jest mowa. Po przeczytaniu twojego tekstu przedyskutowaliśmy z Asią całą sprawę. Generalnie rzecz biorąc nie wartościujemy ludzi na podstawie tego czy mieszkają ze sobą przed, czy po ślubie – w komentarzach ewidentnie Asia przytaknęła czytelniczce, która mieszka ze swoim partnerem bez ślubu bo nie czują potrzeby zawierania go i są ze sobą szczęśliwi.
Nie narzucamy nikomu naszego zdania. Wpis stanowił jedynie komentarz do sytuacji gdy ktoś chce ze sobą zamieszkać argumentując to chęcią dokładnego sprawdzenia partnera, by po ślubie nie rozczarować się. Piętnujemy pobudki NIEKTÓRYCH osób, nie samo mieszkanie bez ślubu. My chcemy zamieszkać po, ktoś inny może przed – to sprawa indywidualna zależąca od systemu wartości.
Musze przyznać, że ostro nas potraktowałaś. Niemniej jednak dziękuję w imieniu swoim jak i Asi za opinię. Jeśli poczułaś, że narzucamy Ci nasze zdanie, to wybacz. Nie taka była nasza intencja.
Dziękuję za komentarz.
Rozumiem, że odnosicie się do sytuacji gdy ktoś chce ze sobą zamieszkać argumentując to chęcią dokładnego sprawdzenia partnera, by po ślubie nie rozczarować się. Tylko odnoszę wrażenie że jest to SZTUCZNIE wykreowany argument.
Nie poznałam nigdy osoby, która będąc z w związku stwierdziła: wiesz co, to się przetestujmy mieszkając razem, a jak nie będzie mi się podobać jak ustawiasz ketchup w lodówce to się rozstaniemy (analogia do Waszego tekstu). Natomiast Wasz tekst był pisany w takim właśnie tonie – jakby to było często zjawisko.
Jestem z moim chłopakiem 14 miesięcy. Myślimy o ślubie ale raczej za kilka lat. Jak skończymy studia itp.Teraz rozglądamy się za mieszkaniem, bo tak będzie po prostu wygodniej
Ja ani nasze rodziny nie widzą w tym niczego dziwnego. To już nie te czasy aby się oburzać 😉
W takim razie życzę powodzenia w poszukiwaniach wspólnego lokum
Dziękuję Szczerze mówiąc to już nie mogę się doczekać zamieszkania razem :)))
Ja też nigdy nie widziałem by dwójka osób OTWARCIE sobie powiedziała „zamieszkajmy na próbę”, jednak widywałem sytuacje, gdy jedna ze stron W ROZMOWIE Z OSOBAMI TRZECIMI stwierdzała, że chce spróbować by później się nie zawieść, „bo może będzie straszny bałaganiarz, a może nie będzie robić tego czy tamtego”. Tekst z ketchupem stanowił przerysowanie sytuacji – chcieliśmy wyostrzyć przekaz. NIe miej nam tego za złe.
Czy jest to sztuczny argument? No nie wiem. Myślę, że jest pewna część osób, które właśnie tak podchodzą do tego (wniosek wysnuliśmy w oparciu o dyskusję na forum, gdzie takie podejście było dominujące). Gdyby był sztuczny, to pewnie byśmy o nim nie pisali.
Czy jest częsty? Pewnie średnio (aczkolwiek trudno to zmierzyć), jednak widząc takie zjawisko nie wolno przejść obok niego obojętnie. Bez względu na to jakie się ma wartości, to mieszkanie „na próbę” jest złe. Szczególnie jeśli się planuje ślub taki czy inny, ale jeśli nie chce się go, to i tak ciężko pochwalić takie podejście.
Cieszę się, że możemy o tym spokojnie podyskutować na poziomie.
Rzeczywiście mogę się zgodzić, że kalkulowanie czy się z kimś opłaca zamieszkiwać czy nie jest złe. Bo wtedy nie ma raczej mowy o uczuciu, jest tylko wyrachowane planowanie.
Jednak właśnie częsty problem w argumentacji dotyczącej mieszkania przed ślubem, czy seksu przed ślubem sprowadza się do uogólniania jakiegoś rzadkiego zjawiska i przedstawiania go jako częstego. I stąd właśnie prosta droga do wartościowania i mówienia że Wasz punkt widzenia jest bardziej słuszny.
Ile par, tyle punktów widzenia. Myślę, że każdy jest dobry, jeśli jest uczciwy i prowadzi do szczęścia dwojga. W żadnym wypadku nie chcieliśmy generalizować (myślę, że to się mimo wszystko udało) i nie to było naszym celem by komuś coś narzucać. Jak już powiedziałem, Asia piętnuje w tekście pobudki, nie ludzi. Mam nadzieję, że rozumiesz nasze stanowisko.
Rozumiem, co nie oznacza że się zgadzam
To ja też się włączę do dyskusji
Wiadomo że ludzie w związkach trochę się testują mniej lub bardziej świadomie. Różne są sytuacje i w tych sytuacjach obserwujemy partnera jak się zachowuje. Ale żeby mówić o próbie czy teście to przesada. Całe życie jest próbą
No, filozoficznie to zabrzmiało, ale masz rację
Nie ma czegoś takiego jak ślub na próbę, macierzyństwo na próbę itp, więc też nie rozumiem mieszkania na próbę. Życie to odpowiedzialność i decyzje. Wspólne zamieszkanie rodzi przecież wiele konsekwencji – wcale nie tak łatwo się potem wyprowadzić.
Wśród naszych znajomych par większość mieszka razem. Jeśli ktoś studiuje i pracuje to często ciężko znaleźć czas na spotkania. Poza tym pewne rzeczy łatwiej robić razem
Ale znam też takie przypadki że komuś dobrze u rodziców Obiadek, pranko i kasa. Wtedy żal się wyprowadzać. Łatwiej jest sobie randkować i nie podejmować takiej odpowiedzialności jak wspólne mieszkanie.
No właśnie, dotknęłaś istoty problemu.
Już większym testowaniem się jest takie chodzenie ze sobą bez podejmowania odpowiedzialności wspólnego mieszkania. Wśród moich znajomych znam tylko dwa przypadki w których dziewczyny zamieszkały u swoich chłopaków i związki rozpadły się. Ktoś powie, że aż dwa przypadki i że to przez to, bo mieszkali na próbę. Ale przecież żadna z tych osób tak tego nie postrzegała, po prostu – z różnych przyczyn, jak to w życiu – związki rozpadły się.
Jestem ze swoim narzeczonym 3,5 roku. Za 2 lata ślub. Póki co nie myślimy o mieszkaniu razem – tak jesteśmy wychowani. Na wszystko przyjdzie czas.
Każdy ma swoje poglądy i ja to szanuję, ale jeśli już zaczyna się wyniosłość typu: „Twoje podejście jest złe a moje podejście jest lepsze i Wy też tak powinniście” to oczywiście polemizuję
Jeśli dorosłe osoby chcą ze sobą zamieszkać to jest to ich sprawa i nikt nie ma prawa wtrącać się do ich życia. A to o testowaniu drugiej osoby jak produktu to już w ogóle pozostawię bez komentarza. Najwidoczniej autorska sama ma takie podejście i traktuje ludzi praktycznie i przedmiotowo
Masz rację WJoy.
Ja jestem zdania, że dość będziemy razem mieszkać po ślubie, żeby zamieszkać jeszcze przed. Faceta trzeba sprawdzić, ale robi się to w inny sposób.
Dziękuję że wyraziłaś swoją opinię. Ja się z nią nie zgadzam, ale oczywiście szanuję. Dla mnie ślub nie jest żadną granicą umożliwiającą zamieszkanie razem, z resztą przecież nie każdy w ogóle go bierze