Mam takie wrażenie, że ostatnio poradnictwo – jak konstruować swoją szafę – stało się bardzo modne.
W czasach panującego dostatku większym problemem niż skąd coś wziąć, jest – co zrobić aby nie mieć czegoś za dużo. Odnosi się to również do kwestii na którą jest skazany każdy z nas – mody
W prasie kobiecej i różnych modowych poradnikach spotkałam już kilka propozycji, jak rozsądnie komponować swoją szafę.
Cele są dwa:
- mieć w co ubrać niezależnie od okoliczności.
- nie mieć nadmiaru ubrań (o których i tak się nie pamięta i są bez sensu magazynowane w szafie)
Właściwie, to rozsądne kwestie. Optymalna ilość ubrań oszczędza miejsce w szafie, pieniądze wydane na zdublowane ciuchy i czas na ich układanie Zatem porady dotyczące optymalizacji ubraniowej szafy czytam z zainteresowaniem.
W lutowym numerze ELLE (ELLE nr 245) – który nawiasem mówiąc jest jakiś nieciekawy – moją uwagę zwrócił właściwie tylko jeden artykuł pod tytułem Rewolucja w garderobie. Pora na… matematykę. Autorka – Kara Becker pisze: (wg polskiego tłumaczenia oczywiście):
Znasz to uczucie, gdy w Twojej szafy wysypują się ubrania, a Ty i tak nie masz w co się ubrać? Bo liczba ubrań nie ma znaczenia. Ważne są jej właściwe proporcje. Przeczytaj, przelicz i odważ się na małą rewolucję w szafie.
Z tekstu dowiadujemy się, że ubrania typu basic powinny wypełniać aż 25% rozsądnie zorganizowanej szafy. Dobre dżinsy, kaszmirowy i wełniany sweter, oraz bawełniane t-shirty pasują do wszystkiego i nigdy nie wychodzą z mody. Kolejne 25% to udziałów to płaszcze i kurtki. Trendy w dozwolonej proporcji to 20%, do tego 10% dżinsu i tylko 5% ubrań na imprezy.
Co sądzicie o takim podziale garderoby?
Wg mnie jest trochę nudnawy, ponieważ sprowadza większość mody do klasycznych i jednocześnie bezpiecznych zestawów tylko z nutką trendów. Poza tym nie uważam, że płaszcze i kurtki powinny zajmować aż ćwierć szafy. Chyba że objętościowo 😉
Ścisły ubraniowy radykalizm prezentuje też stylistka Monika Jurczyk (mianująca siebie samą pierwszą w Polsce Personal Shopperką – nawiasem mówiąc ciekawe, jak to właściwe sprawdzić
W swojej książce pt: Szefowa swojej szafy. Bądź boska w pracy pisze że: Przez 80% czasu nosimy 20% zawartości swojej szafy.
Stylistka radzi, w jakie rzeczy warto zainwestować. W książce są podane dokładne ilości ubrań: bluzek, sukienek, marynarek, swetrów, spódnic, płaszczy, a nawet majtek i biustonoszy, jakie każda kobieta biznesu powinna koniecznie mieć.
Piramida prawidłowego ubierania, to idealna ściągawka do tego jak podzielić swoją biznesową szafę.
I tutaj Monika Jurczyk z zaskakującą precyzją wymienia, że potrzebne są następujące ubrania:
- jeden kostium,
- trzy kaszmirowe sweterki
- dwie eleganckie bluzki
- jedna marynarka
- jedna spódnica ołówkowa
- dwie sukienki na co dzień
- jedna sukienka na wszystkie okazje
- jeden trencz
- jeden zimowy płaszcz
- jeden żakiet w stylu Chanel
- dwie białe koszule
- dwie koszule w innych kolorach niż biały
- cztery podkoszulki
- jedna para dżinsów
- jedna para spodni z materiału
- siedem t-shirtów
- gładki stanik w dwóch kolorach
- staniki kolorowe
- kostium na plażę
- kostium do pływania
- stanik do dekoltów typu plunge na służbowe kolacje
Przyznacie, chyba że tak szczegółowa lista jest dosyć zaskakująca. Jednak patrząc zadaniowo na naszą garderobę można powiedzieć, że w sumie chyba praktyczna. Ciekawa jestem czy Monika Jurczyk trzyma się swoich zasad, wydaje mi się że wymagają one sporego reżimu niekupowania.
Mniej radykalną wizję szafy prezentuje Magdalena Kanoniak – stylistka znana bardziej jako Radzka, autorka książki pt: Radzka radzi: Tobie dobrze w tym.
Radzka ma pomysł na Złotą 13, czyli ubrania które po prostu ułatwią Ci życie.
Nie jestem zwolenniczką formuowania list ubrań niezbędnych w szafie. Mogę jednak wymienić kilka propozycji, które dopasowane do stylu życia i gustu każdej z nas z pewnością ułatwią codzienne odzieżowe wybory. Jest to swego rodzaju klasyka, choć rozumiana nie tylko jako elegancja. Ubrania które proponuję są raczej ponadczasowe, ponadstylowe i – co ważne – wygodne.
W złotej 13 Magdy znajdują się bardzo ciekawe ubrania. Sądzę jednak, ze dla niektórych kobiet mogą się wydawać trochę kontrowersyjne:
- Trencz – niewiarygodnie uniwersalny płaszcz
- Kalosze – ratunek podczas deszczowych miesięcy
- Sukienka idealna – najszybszy sposób aby wyjść z domu
- Krótka skórzana kurtka – stylowe przełamanie
- Spodnie dresowe – zdziwisz się jak fajnie być dresiarą
- Dżinsy – najbardziej uniwersalne ze wszystkich spodni
- Torebka – duża na co dzień, kopertówka na wieczór
- Szpilki – nigdy nie wiesz kiedy się przydadzą
- Sportowe buty – obuwie nie tylko do biegania
- Parka – często pomijana doskonała kurtka przeciwdeszczowa
- Długa puchówka – twój nowy zimowy klasyk
- Podkoszulka – bez niej ani rusz
- Style: marynarski, safari, etno – bezpieczne letnie trendy
Jeśli jesteście ciekawe, jak Radzka uzasadnia właśnie te, a nie inne modowe wybory – koniecznie przeczytajcie jej książkę
Wg mnie złota 13 Magdaleny Kanoniak jest faktycznie listą rzeczy niezbędnych i muszę się przyznać, że mam je wszystkie w swojej szafie
Wydaje mi się, że – choć jest to lista niekompletna to – Magda, zwróciła uwagę, na to, że kobieta występuje w różnych rolach społecznych. Potrzebuje nie tylko zestawu ubrań biznesowych – jak zdaje się sądzić Monika Jurczyk – ale też kaloszy i fajnych letnich sukienek. Dlatego z trzech propozycji organizacji modowej szafy najbardziej podoba mi się wizja Radzki. Chociaż propozycje Moniki Jurczyk i ELLE również są ciekawe.
Mam nadzieję, że udało mi się Was trochę zainspirować do małych wiosennych porządków w swojej garderobie (co również mnie czeka)
Twoje zdanie ma znaczenie! Zapraszam do dyskusji w komentarzach
8 komentarzy do "Modowa arytmetyka: jakie ubrania (i ile) koniecznie trzeba mieć?"
Nie czytam elle więc fajnie że napisałaś o tym artykule. W mojej szafie powtarza się wciąż podobny problem że zdarza mi się kupować takie same ubrania…
Jak kupuję nową rzecz to po tygodniu okazuje się że mam prawie identyczną w szafie. Ale co poradzić że wciąż podoba mi się to samo ;P
O mamuniu ja to chyba byłam wzorem Elle do tego artykułu 😉 Najwięcej mam klasyki potem trochę trendów i kilka ubrań na imprezę. Wzorcowo :))) Ale i tak wiecznie nie mam w co się ubrać
„dwie eleganckie bluzki, dwie koszule”. Wszystko fajnie, niestety żyjemy w Polsce a tutaj z racji jakże zmiennej pogody, wypadałoby jeszcze to rozdzielić na krótkie, długie rękawy, rzeczy cieplejsze i na upały itd.;) Aczkolwiek wiem, co autorka ma na myśli – w dużych miastach, w biurze i tak jest klima, więc problem pogody znika. Mi się jednak ten trend nie podoba, mimo że staram się być minimalistką, uwielbiam nosić letnie ubrania latem, a zimowe zimą. I już. Więc szafę muszę prawie w całości „wymieniać” co pół roku (tj. chować letnie rzeczy, a wyciągać te zimowe itd.)
Dokładnie, niby mamy dwie koszule, ale jak już przyjdzie ubrać coś cieplejszego to trzeba mieć cieplejszą koszulę. Poza tym wszystko musi do siebie pasować.
I ja się nie zgodzę z tą arytmetyką. Czasem również kolorystycznie coś nie pasuje, a więc należy mieć coś w zanadrzu.
Ja uważam, że każda kobieta powinna dopasować wszystko do siebie. Mimo to lubię takie rady, zawsze są punktem wyjścia, jakąś inspiracją i odniesieniem
Myśle, ze punktem wyjścia do stworzenia „szafy idealnej” jest wyszczególnienie ról, w jakich występujemy, czy tez okoliczności związanych z rożnym typem ubrań, jakich doświadczamy w naszym życiu. To w oczywisty sposób determinuje, jakich ubrań potrzebujemy i w jakich ilościach. Ubrania biznesowe na spotkania z klientami, ubrania codzienne, wygodne do pracy w biurze, gdzie panuje styl niezobowiązujący, ubrania na rower i na siłownie, ubrania do opery i na bankiet, ubrania na imieniny u babci, czy cioci, ubrania do wygrzewania sie przy kominku w zimne wieczory, czy tez na wakacje z dziećmi w ciepłych krajach….
I juz po tym widać, że pierwsza z list powyżej nie wyczerpuje tematu, nawet w połowie… Poza tym, która kobieta na wyjścia okazjonalne (opera, bankiet, impreza sylwestrowa…) chciałaby na okrągło ubierać sie w to samo?
Dziękuję za komentarz Małgorzata. Zgadzam się z 100%!