Dziś napiszę kilka słów o malutkim, ale niezwykle przydatnym drobiazgu, który noszę w torebce. Są nim bibułki matujące.
Podstawowe przeznaczenie bibułek matujących to oczywiście zmatowienie skóry w tzw: trefie T, czyli na czole, nosie i brodzie gdzie najczęściej lubi się przetłuszczać.
Kiedy nie mamy możliwości poprawienia makijażu, albo nie chcemy dokładać kolejnej warstwy pudru to właśnie bibułki matujące sprawdzą się idealnie! Są w malutkich opakowaniach, więc zmieszczą się nawet do najmniejszej torebki. Moim zdaniem bibułki matujące to absolutny niezbędnik w dniu ślubu, a także wtedy gdy nie chcecie świecić czołem na zdjęciach
Na rynku znajdziecie całkiem spory wybór najróżniejszych bibułek matujących. Od tanich, do drogich, zarówno z pudrem jak i bez. Ja testowałam raczej te tańsze i ze średniej półki cenowej. Nie pokusiłam się natomiast o wypróbowanie np: Oil-Control Blotting Paper marki Shiseido, które kosztują w Douglad 95zł.
W ostatnich miesiącach polubiłam Bibułki matujące Oil Control Paper ARTDECO (cena w perfumeriach Douglas to 37,90zł za 100 sztuk).
Bibułki matujące Oil Control Paper ARTDECO (37,90zł/100 sztuk)
Pudrowe chusteczki szybko i bezproblemowo absorbują nadmiar sebum i sprawiają, że skóra znów staje się matowa bez naruszania makijażu. Idealne również dla mężczyzn.
Zaletą bibułek ARTDECO jest na pewno estetyczne, malutkie opakowanie w którym mieści się aż 100 sztuk bibułek. Nigdy nie zdarzyło mi się aby bibułki były sklejone, czy wysypały się z opakowania, co w pośpiechu lub stresujących sytuacjach mogłoby być kłopotliwe. Poza tym bibułki ARTDECO są mocne, więc nie zdarzyło mi się nigdy rozerwanie, co niestety miało miejsce przy tańszych odpowiednikach (a konkretnie to bibułach CETTUA o których za chwilę).
Bibułki matujące ARTDECO bardzo dobrze zbierają nadmiar sebum ze skóry, więc spełniają swoje zadanie w 100%. Nie muszę się martwić, że bibułki rozmażą albo nawet ściągną makijaż z czoła, nosa czy brody. Matowość skóry uzyskana dzięki tym bibułkom utrzymuje się naprawdę długo.
Bibułki matujące ARTDECO mają jeszcze jedną ważną zaletę – nie przesuszają skóry. Możecie się dziwić, ale dla mojej skóry z tendencją do odwodnienia to naprawdę istotne. Puder zawarty w bibułkach matujących może niestety przesuszać, a nawet podrażniać skórę – zwłaszcza, przy częstym stosowaniu. Bibułkom ARTDECO mogę zdecydowanie zaufać również pod tym względem.
Dla porównania, wspomnę o bibułkach matujących, których używałam, zanim wypróbowałam ARTDECO. Bibułki matujące koreańskiej marki Cettua, również dostępne w perfumariach Douglas.
Bibułki matujące Cettua (10zł/50 sztuk)
Bibułki matujące są szybkim i prostym sposobem pomagającym skórze zachować uczucie świeżości i czystości. Używając tych cienkich przeźroczystych płatków pozbędziesz się nadmiaru sebum z twarzy bez naruszania makijażu.
Bibułki Cettua są tańsze – kosztują ok 10zł – ale w opakowaniu jest ich mniej bo – 50 sztuk.
Nie mogę powiedzieć, że bibułki Cettua są złe. Wchłaniają nadmiar sebum. Są sztywniejsze i mogą sprawiać wrażenie bardziej chłonnych od bibułek ARTDECO. Niestety efekt uzyskany dzięki bibułkom Cettua jest znacznie krótszy. Kolejny minus jest taki, że bibułki Cettua potrafią się sklejać w opakowaniu. Wiele razy zdarzyło mi się je również rozedrzeć podczas wyciągania, co znacznie zmniejsza ich opłacalność i jest wkurzające.
Dlatego jeśli macie taką możliwość polecam Wam bibułki matujące Oil Control Paper ARTDECO. A może to Wy znacie jakieś bibułki godne uwagi?
Twoje zdanie ma znaczenie! Zapraszam do dyskusji w komentarzach
16 komentarzy do "Bibułki matujące ARTDECO czy Cettua – które lepsze?"
Fajny wpis Ja używam bibułek tylko latem. Zimą właściwie nie są mi potrzebne. Miałam różne nawet dobrze nie pamiętam jakie 😉 Teraz mam chusteczki matujące Inglot. Jak dla mnie są trochę dziwne… Wcześniej miałam bibułki które były z takiego cienkiego papieru jak te na zdjęciu z Art Deco. Chusteczki Inglota są jakieś inne. Nie raz ściągnęły mi podkład. Poza tym słabo matowią a do tego opakowanie strasznie się niszczy o okropnie wygląda. Chusteczki Inglot są dla mnie beznadziejne. Tak sobie leżą i chyba nawet nie zużyję tego opakowania.
Dziękuję Alino Chusteczek matujących Inglot nie używałam. Trochę nie ufam takim wynalazkom, bo obawiam się nadmiaru chemii. Wolę bardziej naturalne bibułki z papieru. Szkoda że u Ciebie się nie sprawdziły.
U mnie najlepiej sprawdzają się bibułki Art Deco. Są idealne. Cały czas do nich wracam. Tylko nie kupuję ich tak drogo w Douglasie
Fakt, w sklepach internetowych bibułki Art Deco można kupić znacznie taniej.
Dla mnie świetne są bibułki z BOBBI BROWN. Sądziłam że są dość drogie (25PLN za 100 sztuk) a tu się okazuje że nawet nie. W porównaniu z tymi Shiseido i Artdeco są niedrogie Jedyny minus jest taki że trudno je kupić.
Muszę koniecznie wypróbować bibułki Bobbi Brown jak tylko skończę opakowanie bibułek Art Deco.
Ja miałam kiedyś bibułki z Wibo takie za 5zł. Były spoko, trochę jak papier śniadaniowy ale dawały radę
Bibułek w Wibo nie próbowałam, ale skoro za taką cenę daję radę to chyba warto.
Moja skóra jest tak sucha że żadnych bibułek matujących nie potrzebuję Ale i tak fajna recenzja. Ciekawie się czyta Twojego bloga. Pozdrawiam
Dziękuję Również pozdrawiam!
ja lubie te bibułki matujące sephora
Chodzi Ci o ten Pudrowy papier matujący SEPHORA (50 sztk za 25zł)? Na stronie SEPHORY ma bardzo słabe recenzje i mnie też jakoś nie przekonuje.
Przyznam się szczerze, że nie znam tych bibułek, ale póki co mam swoje ulubione z Mariona i świetnie się sprawdzają 😉
A ja niczego z firmy Marion nie próbowałam. Muszę w takim razie przetestować te bibułki i sprawdzić czy są lepsze niż Art Deco.
Czy te bibułki z firmy Art Deco można dostać w innej drogerii i w niższej cenie? Chętnie bym się na nie zdecydowała.
Tak, w drogeriach internetowych bibułki matujące Art Deco są za ok. 20zł a na Allegro pewnie jeszcze taniej Douglas jak zwykle ma najwyższą cenę.